Moje cierpienie się skończyło. Za ten zielony tydzień pożegnałam się z 2 kilogramami i dużą częścią mojego miesięcznego budżetu. Ostatnio jadłam tyle zdrowego jedzenia w dzieciństwie pod kontrolą rodziców, ale żadnych zmian w zdrowiu nie zauważyłam.
Największym wyzwaniem tego tygodnia były zakupy w sklepie i piknik z przyjaciółmi.
Zakazane produkty były wszędzie. Ciężko było patrzyć, jak soczyste mięso znikało z talerzy, a ja nie brałam w tym udziału.
Doszłam to wniosku, że życie bez mięsa jest normalne, ale bez serów i mleka – ponure i szare. Od czasu do czasu stawałam się nad stoiskami z serami w sklepie i po prostu patrzyłam na nich, chociaż sprzedawczyni z niedowierzaniem na to reagowały. Ciężko pożegnać się z nabiałem i jajkami. Jednak one mogą podstępnie przechowywać się w innych produktach.
Oczywiście wegańska dieta ma swoje zalety – pojawiła się sprzątaczka:-), zniknął wilczy apetyt i wróciła miłość do warzyw, jednak z roślinami strączkowymi i soją nie polubiłyśmy się. Zawsze miałam lekkość w żołądku, ale musiałam jeść częściej, bo owoce i warzywa nie dają energii na długi okres.
Jak się okazało, weganinem być ciężko. Wszędzie są zakazane produkty, a wybór wegańskiego jeżenia nie jest tak duży w zwykłych sklepach spożywczych. Wydać za taką przyjemność trzeba też nie mało. Oprócz tego przy takim odżywieniu trzeba
suplementować witaminy, o czym ja często zapominałam.
Czas spędzany w sklepie zwiększył się, bo musiałam czytać, co jest
napisane na etykietkach, chociaż przed tamtym tygodniem nigdy tego nie
robiłam.
W Warszawie jest dużo wegańskich restauracji i sklepów, ale portfel dla takich miejsc też musi być duży.Być weganinem czy nie być – pytanie, do którego trzeba podejść poważnie i ostrożnie. Dieta wegańska potrzebuje dużego wysiłku i siły woli. Warto również skonsultować się z lekarzem i rzetelnie splanować swoje posiłki przed rozpoczęciem diety.